niedziela, 22 czerwca 2014

Opony rowerowe - zmiana na semi-slick

Witam!

Ostatnio wymieniłem oponki w rowerku, bo stare już chwaliły się swoimi drutami... Z racji tego że jestem niezdecydowany długo szukałem opon i długo też nie wiedziałem jaki bieżnik dobrać. Poprzednie to 2,1 cala, charakteryzujące się super przyczepnością w terenie szutrowym, błotnym czy leśnym. Jednak w tym roku dużo jeżdżę drogami asfaltowymi i szukałem alternatywy. Drugą rzeczą jest to, że też planuję w wakacje przejechać spory odcinek drogami, dlatego opony bez charakterystycznego "szurania" na asfalcie by mi się przydały :)

Zainwestowałem więc coś pośredniego. Kenda Semi-Slick 1.9 cali. Środek oponki to typowy asfalt - czysty slick, natomiast po bokach znajdują się małe kostki, na piasek, czy szuter. Gwarantuje to niewielkie opory toczenia, co zresztą jest odczuwalne.



Mówi się że jeśli coś jest do wszystkiego (czyt.uniwersalne) to jest do niczego. Myślę, że akurat w tym przypadku nie do końca. W terenie leśnym nie odczuwałem żadnego dyskomfortu podczas jazdy. Natomiast znaczną różnicę poczułem jadąc asfaltem, w porównaniu do opon poprzednich. Wiadomo, że nie jest to opona by wpadać w nią w błoto i targać jak na crossie. Swoją trasę, którą nieraz jeżdżę by porównać swoją formę, na 19 km - pokonałem znacznie szybciej niż ostatnio i to tym razem przy mokrej/wilgotnej nawierzchni. Średnia prędkość to 27.0km/h. Myślę że przy suchych warunkach było by ciut lepiej :)

A Wy na jakich oponach jeździcie i w jakim terenie?

KAROL

środa, 18 czerwca 2014

Nie do końca OSTATNI MARATON - spostrzeżenia

          Niedawno przeczytałem książkę Piotra Kuryło "Ostatni maraton". Napisał ją po tym jak obiegł cały świat dookoła. Jest to niejako pamiętnik z całorocznej wyprawy. Własnie dokładnie rok trwał bieg Piotra. Przebiegł z Augustowa po Lizbonę, później samolotem do Stanów - po przebiegnięciu Ameryki - znów samolotem do Rosji - zaś biegł do Polski. 365 dni w osamotnieniu, z dala od rodziny i przyjaciół. Skazany był na siebie, ale też nie do końca. Kluczowym było to jak odebrali jego wyprawę inni ludzie. Właśnie m. in. to chciałem zawrzeć w mojej recenzji.




          Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Napisana jest prostym i zrozumiałym językiem. Co kilka stron widzimy ciekawe ujęcia z obiektywu. Nie ma może jakichś bajecznych opisów czy zwrotów akcji, ale ma natomiast fajne przesłanie. Możemy dowiedzieć się jakimi etapami Piotr przemierzał cały bieg.
          Najciekawszymi motywami są jak dla mnie relacje Kuryło z przypadkowymi ludźmi spotkanymi na trasie swojego biegu. Jak można się domyślać człowiek z dala od domu potrzebuje móc do kogo się odezwać. Nie znając jednak języka obcego - w tym nawet angielskiego - jest to dość trudne. Nasz bohater miał kilka problemów właśnie dotyczących bariery językowej. Ale były to wyjątki. Zazwyczaj dogadywał się z ludźmi prostymi gestami. Co najbardziej mnie zaskoczyło? Chyba to jak bardzo pozytywnie został odebrany przez Rosjan. Zdawać by się mogło, że Ruskie mogą przysporzyć problemów maratończykowi, czego sam się obawiał i przed czym był niejednokrotnie przestrzegany. Wyszło natomiast całkowicie inaczej. Był przez zdecydowaną większość bardzo ciepło przyjęty. Ludzie na trasie obdarowywali go jedzeniem, odzieżą czy pieniędzmi. Dotyczy to oczywiście nie tylko Rosji. Przyjmowany był tak na całym świecie. Bieg dla pokoju o którym mowa miał swojego sponsora. Jednak jego budżet okazał się dość ograniczony, skoro Pan Piotr w stanach miał w swojej kieszeni 19 dolców :) Do czego zmierzam? Otóż do tego, iż ludzie widząc gościa, który robi coś w słusznej sprawie, są w stanie się poświęcić i ofiarują swoją pomoc. Pieniądze, żywność oraz dach nad głową. No i chyba równie ważne - ciepłe słowa i modlitwa. Pan Piotr jest osobą religijną i ciągle wspominał o tym iż modli się i prosi o modlitwę innych.
W książce jest kilka ciekawostek, śmiesznych historyjek i np. historia o spotkaniu z wilkiem. Nie zdradzam więcej szczegółów, może ktoś sięgnie po tą pozycję.
          Siła fizyczna i psychiczna pozwoliła człowiekowi na nie lada wyczyn. Swoim biegiem zasłynął na całym świecie. Emitowali z nim wywiady w Stanach jak również i w Rosji. Nie każdy z nas na pewno może pozwolić sobie na taki bieg, ale każdy może zwrócić uwagę na cel tego biegu. Jest to też obraz tego, że każdy cel poparty ciężką pracą jest do realizacji.

To by było na tyle moich spostrzeżeń. I jakże nieprawdziwy ten tytuł książki... Maraton oczywiście nie okazał się ostatnim. Kuryło biegał i to bardzo dużo, po napisaniu książki. Złamał słowo, które dał swojej żonie ;) Jak ostatnio już pisałem przebiegł kawał drogi z Polski do Watykanu na Beatyfikację Jana Pawła II. Najbliższy większy cel to udział w Spartathlonie, czyli jednym z najtrudniejszych biegów w Europie. 250 km w gorącej Grecji. Piotr Kuryło był już drugi w tej imprezie i nie ukrywa apetytu na wygraną w tegorocznej edycji. Trzymamy kciuki!

Do Spartathlonu zostało 99 dni.

Aktywnego długiego weekendu! :)

KAROL

wtorek, 17 czerwca 2014

Bieszczady - Jezioro Solińskie - ROWEREM

Witam po dość długiej przerwie!

Ostatnio wybrałem się z dziewczyną w Bieszczady, ponieważ nigdy w tych górach nie byłem. Obowiązkowo do samochodu zabraliśmy rowerki i ruszyliśmy w drogę. Spędziliśmy tam weekend - 3 pełne dni. Wystarczyło by dobrze sobie pojeździć po tamtejszych trasach.
Czym wyróżnia się krajobraz Jeziora Solińskiego? Przede wszystkim jest ono dość rozległe, a wokół niego rozciągają się pasma górskie. Dla osób lubiących wszelkie sporty wodne - czy to jakieś rowerki czy żaglówki - to bardzo ciekawe miejsce. Sami też popływaliśmy trochę na rowerkach. Swoją drogą dobrze można wypracować nogi, przy wzmożonym kręceniu :)

A co do samej jazdy rowerem - bardzo dobrze będę wspominał. Drogi asfaltowe w dobrym stanie, sporo podjazdów i zjazdów, ruch nie jest aż tak wzmożony. Czyli śmiało można pośmigać. Osoby lubiące tereny leśne też znajdą tu coś dla siebie. Ja trafiłem na 2 upalne dni, ale w lasach utrzymywało się jeszcze trochę błota. Tak że dodało trochę smaczku ;)

Jakie jeszcze czekają na nas atrakcje? Na pewno będzie to zapora wodna w Solinie.



 Jest najwyższą betonową zaporą wodną oraz największą budowlą hydrotechniczną w Polsce. Jej wysokość wynosi 82 metry, a długość - 664 metrówJa byłem przed sezonem ale mimo tego ludzi był ogrom. Podejrzewam że lipiec - sierpień rower trzeba będzie tamtędy przeprowadzać :D

Na prawdę można tam wypocząć. Zarówno dla tych którzy chcą oderwać się od większych miast, jak i dla tych, co mają w planach zwiedzanie piesze/rowerowe będzie to dobra atrakcja. Co najlepsze jest czysto, wszędzie panuje wrażenie, że jest się blisko przyrody.

Jest na necie kilka opisów tras, dlatego ja tego nie będę robił, z racji tego również, że nie zwiedziłem aż tyle by się rozpisywać. Ale na pewno bardzo chętnie wrócę w te okolice.

Na koniec kilka fotek:















KAROL





źródło: fot zapory: www.polskierekordy.pl