www.wired.com
No i stało się. Podjąłem decyzję o zakupie roweru szosowego - czyli kolarki. Jakiś czas temu, chciałem zmienić rower mtb na lepszy - też górski. Oczywiście musiałem sprzedać mojego Speca by dołożyć i brać coś nowszego. Jak się okazało, nie było chętnych do kupienia go za kwotę jaką wystawiłem. Swoją drogą była to kwota jaką za niego dałem, a trochę do niego dołożyłem, w ciągu roku użytkowania. Jedyne propozycje jakie miałem to zakup roweru ''nawet dziś!'' za 1/2 albo nawet 1/3 ceny. Ale trudno, widocznie nikt za tą kasę go nie weźmie. Ja natomiast za mniej niż wystawiłem nie sprzedam, bo znam wartość roweru, wiem, że świetnie się nim jeździ i nie oddam go za bezcen.
Po długich próbach osiągnięcia kompromisu między jazdą asfaltem i jazdą w terenie postanowiłem dłużej się w to nie bawić. Zawsze uważałem, by móc pojeździć maksymalnie efektywnie w terenie a innym razem po drogach, nieodzownym jest posiadanie dwóch rowerów. Szosa i mtb, dwa różne rowery, dwa różne światy. Z żadnego nie chciałbym zrezygnować.
Skąd taka decyzja? Na pewno chęć osiągnięcia skrajności. Moim rowerkiem nigdy nie przejadę drogi tak szybko jakbym czynił to kolareczką. Do mtb zaś wrzucę inne oponki, z bieżnikiem. Slicki nareszcie sobie podaruję i odstawię na bok. Na pewno duży wpływ na zainteresowanie Road'em miały wpływ wyścigi kolarskie. TDF czy TDP w Polsce to jedne z wyścigów, które aż dają kopa do szybkiej jazdy, do osiągania prędkości. Ostatnio brałem udział w amatorskim wyścigu po szosie. Dystans był bardzo krótki - 10 km, ale w górach, z ogromnym podjazdem. Tam przekonałem się, że forma bardzo słaba. Można powiedzieć też inaczej - dużo osób kolarstwo traktuje poważnie i ostro trenuje. Nie byłem ostatni, ale w drugiej połowie stawki. Przekonałem się też, że wyścig ujednolicony - czyli puszczenie równocześnie szosówek i mtb - na którym ja jechałem - to lekki absurd. Ale oczywiście to był rajd czysto amatorski, zorganizowany na dniach wioski, więc nie będę tu się czepiał takich szczegółów :) Przejechałem się z czystej przyjemności. Za rok mam nadzieję pojawić się tam na cieniutkich oponkach!
Nie mam zbyt dużego budżetu, więc celuję w rowery używane, ''małojeżdżone''. Najlepiej tylko po bułki do sklepu. Tak, tak, to jakby szukać passata z 2000r z przebiegiem 190 tys :) Oczywiście przesadzam, ale najlepiej jakby trafił się dość zadbany kilkuletni rowerek. Boję się trochę pchać w kilkunastoletnie - kiedyś może perfekcyjne szosówki - dziś pachnące oldskulem. Póki co przegrzebałem aledro i oxl. W tygodniu pewnie skocze jakiś obejrzeć. Wybiorę się też do jakiegoś komisu rowerowego. Niestety na rowerach tego typu się nie znam. Większość info czerpać trzeba z internetu. Więc coś już tam wiem.
Jeśli już będę miał rowerek, pewnie napiszę jakiś test/ recenzję. Może coś o kupowaniu rowerów.
Dobre porównanie z tym passatem :) Niestety w kwestii rowerów nie mogę Tobie doradzić, bo sam się nie znam i szukam czegoś dla siebie - dlatego chętnie poczekam na artykuł o wyborze roweru.
OdpowiedzUsuńJa też sie zastanawiam nad szosą, jestem zakochany w moim 29 góralu ale niestety nie daję rady za innymi na szosie :)
OdpowiedzUsuńFajny post :) dobry rower to podstawa, nawet jak jest używany :)
OdpowiedzUsuńWybór roweru daje komfort użytkowania. Bez tego wyboru mamy do czynienia z rowerem z piwnicy, czyli nie wiadomo co.
OdpowiedzUsuń