czwartek, 21 maja 2015

Wrangler & Letherman Multitool

          Ostatnio otrzymałem do przetestowania fajny gadżet. A właściwie dwa. Firma Wrangler i Leatherman, czyli amerykańscy liderzy w swoich branżach puścili nowe narzędzie sygnowane właśnie tymi dwoma logami. Wrangler to oczywiście głównie dżinsy. Jeśli ktoś wcześniej zetknął się lub chociaż słyszał o Leathermanie to wie o co chodzi. Jeśli nie - to krótko opiszę.

WRANGLER LEATHERMAN REBAR




Trwałe, niezawodne multitool'e - czyli klucze wielonarzędziowe, czy jak kto woli narzędzia wielokluczowe :D Z tym właśnie kojarzy mi się ta marka. Widziałem już kiedyś scyzoryki tej firmy i wyglądały na prawdę solidnie. Teraz trzymam w ręce tę zabawkę i widzę, że faktycznie urządzenie wykonane jest na prawdę precyzyjnie. Funkcje jakie posiada to:


1. Płaskie kombinerki
2. Standardowe kombinerki
3. Standardowy przecinak do drutu (wymienny ze stali nierdzewnej)
4. Przecinak do drutu twardego (wymienny ze stali nierdzewnej)
5. Obciskacz do instalacji elektrycznych
6. Ostrze nożowe gładkie ze stali 420HC
7. Ostrze nożowe ząbkowane ze stali 420HC
8. Pilnik do metalu i drewna
9. Piła
10. Śrubokręt płaski duży
11. Śrubokręt płaski mały
12. Śrubokręt Philips (krzyżak)
13. Szpikulec / szydło
14. Otwieracz do kapsli i puszek
15. Miarka (20 cm / 8 cali)
16. Kółko do przewleczenia linki
17. Przyrząd do zdejmowania izolacji

złożony zajmuje ok 10 x 3 x 1,5 [cm] miejsca












Ostrza bardzo ostre i solidne. Próbowałem ciąć i piłować jakieś kawałeczki desek i daje radę.

Nigdzie jeszcze nie zabierałem tych narzędzi, więc nie wiem jak przydadzą się w praktyce. Nie będę oceniał póki co też ich trwałości. Wiem natomiast jedno, że producent daje na nie 25 lat gwarancji...

A teraz mniej przyjemna rzecz - CENA. Dużymi literami, bo cena też spora. Porównując do modeli no-name'owych czy jakichkolwiek innych kluczy wielofunkcyjnych Leatherman jest dość drogi. Piranha to koszt koło 150 zł, zaś Rebar to ok 270 zł. Ale z drugiej strony jeśli narzędzie jest trwałe i jest na to gwarancja - może być dobrym wyborem.

Jeśli kiedyś będę go używał, czy to ostrząc kijek na kiełbaski, czy przeprawiając się przez Puszczę Amazońską i najdą mnie jakieś spostrzeżenia, to na pewno o tym napiszę.


A tu filmik, nie mojego autorstwa, ale znaleziony na YT, prezentuje gość Rebar'a.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PIRANHA 2

Pirania to narzędzie płaskie, które śmiało można schować do kieszeni, a nawet do dokumentów/ portfela. Ma grubość ok 3-4mm - ale do tego jeszcze dochodzi ten kawałek gumy, który trzyma mały śrubokręt. Do czego może się przydać? Widać dobrze po kształtach. I właśnie kształt też zadecydował o nazwie tego gadżetu. To jest drugi model pirani, wcześniejszy był nieco inny.







środa, 13 maja 2015

Gofry z bitą śmietaną i dodatkami

          Gofery z dżemerem są bardzo dobre. Ale jeszcze lepsze są z bitą śmietaną i owocami !


Ostatnio zrobiliśmy takie oto pyszności*

Gofry, bita śmietana, kawałki banana i kiwi, na całość gorąca czekolada - uprzednio roztopiona :)


Wygląda apetycznie prawda?




Oczywiście jest to spory zastrzyk kalorii :D


*no dobra, Angelina mi je zrobiła :)

piątek, 8 maja 2015

Ciasto francuskie plus szpinak - Tarta

          Takie oto danie zrobiła mi moja kochana dziewczyna :) Lubię ciasto francuskie, lubię szpinak, fetę, pomidory suszone... I właśnie takie składniki znalazły się w tym placku. Do tego wkroiliśmy kawałeczki mięsa z kurczaka. Wszystko zapieczone w piekarniku.


Całość ze składników gotowa, szpinak i ciasto francuskie. Ponoć trudno zrobić je samemu, a sam proces jest trochę czasochłonny. Polecam je także na robienie ciasteczek, czy krokietów, też np. ze szpinakiem. Ciasto francuskie jest tu uniwersalne, bo zrobimy fajne przekąski na słodko jak i na słono :)


Trzeba przyznać, że wygląda smakowicie:




Wszystko dobrze przyprawione ziołami :)




Danie zrobione z jednej rolki ciasta. Dla 4 osób mała przekąska. Dla dwóch - można pojeść :)


wtorek, 5 maja 2015

Niebezpieczny Paryż - rowerem

          Ostatnio jeździłem trochę po nieznanych terenach, w okolicach Olkusza. Fajne miejsca, dużo lasów, leśnych podjazdów, do tego miejscami dość błotniste szlaki, dla kogoś kto lubi się ubabrać. Udało nam się przejechać nawet przez Paryż :)




Oczywiście z Francji ma tylko nazwę, ale dość ciekawie to wygląda. Dlaczego tak zatytułowałem posta? Po wyjeździe z lasu, jechaliśmy drogą asfaltową. Wyjątkowo stromą i wąską. Prosta i do tego stroma uliczka skłania do rozpędzenia się. Wiadomo, że każdy lubi trochę adrenaliny. Oczywiście cały czas jadąc na hamulcach, zjeżdżaliśmy w dól. I tak prędkości sięgały 30, później 40 km/h. Nagle dojeżdżając do skrętu w lewo - którego swoją drogą nie było zbyt dobrze widać - kolega nie wyhamował i wyleciał... Czyli mimo zwalniania, nie był w stanie skręcić i pojechał prosto. Niestety była tam ok 2 metrowa przepaść i wybijając się jeszcze mimowolnie z kupki ziemi, przeleciał kilka metrów w powietrzu. Wypadek dość spektakularny, jeśli tak to można nazwać.

Tak wygląda zakręt. Zrobiłem też foto drogi, ale zdjęcie nie oddaje wielkości nachylenia. Na moje oko było jakieś 8 % lub więcej.





Niestety nie obyło się bez szwanku. Kolega złamał rękę, tak jakby przeskoczył mu nadgarstek. Widok tego był fatalny. Drugą rękę miał stłuczoną. Nie myśląc długo, kazałem mu się nie ruszać, by trzymał sztywno rękę. Sam pobiegłem do najbliższego domu, gdzie widziałem samochód na podjeździe. Jak sie okazało ,osoby tam przebywające widziały zajście z balkonu. Poprosiłem o przewiezienie nas do najbliższego szpitala. Wydawało się to i tak szybszym rozwiązaniem niż wzywanie karetki, która i tak nie wiadomo czy przyjechałaby do złamania. Wskoczyliśmy szybko do auta i kierunek Chrzanów - szpital.

W rozmowie z mieszkańcami którzy nam pomogli, dowiedziałem się, że jest to strasznie pechowe miejsce. Kilka samochodów też wyleciało na tym zakręcie. Nie ma tam niestety ani żadnego znaku, ani też barierki.

Po dłuuuugim oczekiwaniu, wreszcie wyszliśmy. Kolega niestety z obiema rękami w gipsie.
Tak czy inaczej szczęście w nieszczęściu. Przy tej prędkości uderzenie głową, albo plecami miałoby dużo poważniejsze skutki. I właśnie tu pojawia się pytanie, czy w ogóle warto zjeżdżać z takich podjazdów bez KASKU. Odpowiedź nasuwa się sama.

Jeśli ktoś nie jest pewny siebie, roweru, a przede wszystkim nie ma doświadczenia w zjazdach, tak jak on, nie powinien zbyt szybko turlać się z góry. Nie wiadomo jak zareaguje rower na komendę stopu. W tym przypadku hamowanie było zbyt późne. Bogatszy o gips, ale przede wszystkim też o wiedzę na temat szybkiej jazdy, przesiedzi ponad miesiąc w domu. Bo z dwiema łapami niesprawnymi nie da się zrobić nic :( Byle tylko nie zniechęcić się do sportu.

Teraz tylko pozostaje mi życzyć zrośnięcia się kości i powrotu na rower, bezpieczny rower.