wtorek, 5 maja 2015

Niebezpieczny Paryż - rowerem

          Ostatnio jeździłem trochę po nieznanych terenach, w okolicach Olkusza. Fajne miejsca, dużo lasów, leśnych podjazdów, do tego miejscami dość błotniste szlaki, dla kogoś kto lubi się ubabrać. Udało nam się przejechać nawet przez Paryż :)




Oczywiście z Francji ma tylko nazwę, ale dość ciekawie to wygląda. Dlaczego tak zatytułowałem posta? Po wyjeździe z lasu, jechaliśmy drogą asfaltową. Wyjątkowo stromą i wąską. Prosta i do tego stroma uliczka skłania do rozpędzenia się. Wiadomo, że każdy lubi trochę adrenaliny. Oczywiście cały czas jadąc na hamulcach, zjeżdżaliśmy w dól. I tak prędkości sięgały 30, później 40 km/h. Nagle dojeżdżając do skrętu w lewo - którego swoją drogą nie było zbyt dobrze widać - kolega nie wyhamował i wyleciał... Czyli mimo zwalniania, nie był w stanie skręcić i pojechał prosto. Niestety była tam ok 2 metrowa przepaść i wybijając się jeszcze mimowolnie z kupki ziemi, przeleciał kilka metrów w powietrzu. Wypadek dość spektakularny, jeśli tak to można nazwać.

Tak wygląda zakręt. Zrobiłem też foto drogi, ale zdjęcie nie oddaje wielkości nachylenia. Na moje oko było jakieś 8 % lub więcej.





Niestety nie obyło się bez szwanku. Kolega złamał rękę, tak jakby przeskoczył mu nadgarstek. Widok tego był fatalny. Drugą rękę miał stłuczoną. Nie myśląc długo, kazałem mu się nie ruszać, by trzymał sztywno rękę. Sam pobiegłem do najbliższego domu, gdzie widziałem samochód na podjeździe. Jak sie okazało ,osoby tam przebywające widziały zajście z balkonu. Poprosiłem o przewiezienie nas do najbliższego szpitala. Wydawało się to i tak szybszym rozwiązaniem niż wzywanie karetki, która i tak nie wiadomo czy przyjechałaby do złamania. Wskoczyliśmy szybko do auta i kierunek Chrzanów - szpital.

W rozmowie z mieszkańcami którzy nam pomogli, dowiedziałem się, że jest to strasznie pechowe miejsce. Kilka samochodów też wyleciało na tym zakręcie. Nie ma tam niestety ani żadnego znaku, ani też barierki.

Po dłuuuugim oczekiwaniu, wreszcie wyszliśmy. Kolega niestety z obiema rękami w gipsie.
Tak czy inaczej szczęście w nieszczęściu. Przy tej prędkości uderzenie głową, albo plecami miałoby dużo poważniejsze skutki. I właśnie tu pojawia się pytanie, czy w ogóle warto zjeżdżać z takich podjazdów bez KASKU. Odpowiedź nasuwa się sama.

Jeśli ktoś nie jest pewny siebie, roweru, a przede wszystkim nie ma doświadczenia w zjazdach, tak jak on, nie powinien zbyt szybko turlać się z góry. Nie wiadomo jak zareaguje rower na komendę stopu. W tym przypadku hamowanie było zbyt późne. Bogatszy o gips, ale przede wszystkim też o wiedzę na temat szybkiej jazdy, przesiedzi ponad miesiąc w domu. Bo z dwiema łapami niesprawnymi nie da się zrobić nic :( Byle tylko nie zniechęcić się do sportu.

Teraz tylko pozostaje mi życzyć zrośnięcia się kości i powrotu na rower, bezpieczny rower.

6 komentarzy: