Swoją drogą aby sprawdzić pod jakie nadleśnictwo należy znalazłem stronkę z mapami lasów w Polsce. Można odszukać na niej do jakiego właśnie nadleśnictwa należy dany las państwowy.
To ostatnio - a dziś - znów byłem rowerkiem w Pszczynie, ale przejazdem. Dojechałem kawałek dalej, do Jeziora Goczałkowickiego. Największy zbiornik wodny w okolicy, a patrząc na mapę to chyba największy w tej części Polski. Zbiornik retencyjny, zaopatrujący Śląsk w wodę. Zdziwiłem się, że nie pływają po nim żadne łódki, żaglówki czy inne rowerki, ale jak doczytałem później, jest on zamknięty dla wszelkich sportów wodnych. No chyba poza wędkowaniem. O ile to sport...?
Jechało się spoko, 30 km poszło i miałem w planach by objechać jeziorko dookoła. Posiedziałem chwilę nad brzegiem, delektując się widokiem Beskidów nad wodą, na horyzoncie. Chmury jednak robiły się coraz ciemniejsze. Szybkie sprawdzenie pogody na google - jest ładnie. Patrzę w górę - nie jest ładnie. Pierwsze krople zaczęły polatywać z nieba. Na drugiej stronie jeziora dało się zauważyć ścianę deszczu - swoją drogą fajne zjawisko, czyli widać że pada ale jeszcze nie tu :)
Zaczyna grzmieć i błyskać, czyli już wiadomo, że trzeba zmywać się do domu, by to pogoda nie zmyła mnie. Temperatura od razu spadła o kilka stopni. Po drodze 5 minut pokropiło i tyle, udało się wrócić suchym. Cieszy mnie to bo nie lubię jeździć w deszczu. W plecak wrzuciłem bluzę, ale nic przeciwdeszczowego nie zabrałem.
Forma odrobinę się poprawia. 60 km poszło, a do domu nie wróciłem wykończony, czyli jest dobrze! Poza dniami gdzie dzień spędzam na rowerku staram się ćwiczyć nogi. Proste ćwiczenia w domu, czyli przysiady. Może to coś daje. Muszę wzmacniać nogi bo jeszcze niedawno po przejechaniu paru kilosów do pracy bolały mnie mięśnie. No i już kilka razy w tym roku zaliczyłem bieganie. Póki co marszobiegi, czyli trochę marsz trochę bieg. Sam ciągły bieg na początek, dla kogoś kto w ogóle nie biegał jednak jest za ciężki, Przekonałem się o tym po pierwszej próbie, jakoś w styczniu.
Jak będzie cieplej chciałbym przejechać gdzieś dalej, ale to jeszcze się okaże kiedy, gdzie...
Efekt półgodzinnego siedzenia nad jeziorkiem - taki mały timelaps:
No i parę fotek:
A potem na skrzydło i można popływać :)
OdpowiedzUsuńFajna trasa, jako że jestem ze Śląska, to sama robiłam podobne :) a w Pszczynie bardzo lubię spędzać weekendy.
OdpowiedzUsuńSuper. Sam się pewnie wybiorę na taka małą wyprawę.
OdpowiedzUsuńWow! Piękne widoki :) muszę kiedyś się wybrać sam w takie miejsce...
OdpowiedzUsuńna wycieczkę rowerową z takim widokiem na mecie i ja bym się wybrała... świetna kondycja i uspokajające widoki cudownie. trochę pogoda ponura ale warto ;-)
OdpowiedzUsuń--------------------------------------------------------------------------------------
http://bit.ly/2d7SiS6