Po dojechaniu do Bielska miałem jeszcze przed sobą jazdę w stronę Szyndzielni. Asfalt, ścieżki rowerowe, ale cały czas pod górkę. Trochę osłabłem, więc musiałem zrobić chwilę przerwy na jakiś posiłek. Po 20 minutach jechałem dalej, aż dotarłem pod kolejke linową. Czemu kolejką? Bardzo chętnie wyjechałbym sobie ścieżką, ale wiedząc o nawierzchni i o długim podjeździe zniechęciłem się. Nie wiem czy miałbym siłę na jazdę powrotną do Tychów. Czyli lecimy trochę na łatwiznę i wsiadam w kolejkę. Po kilkunastu minutach byłem na górze. Chwila odpoczynku, wyjście na wieżę widokową i jazda w dół. Dosłownie jazda, bo nie sądziłem, że droga będzie aż tak wyboista. Telefon który miałem przyczepiony do kierownicy spadł mi już po kilkunastu metrach, rozkładając się na 3 części. Uff działa. Mój rower górski nie jest na tyle górski, by jeździć po kamieniach. Głównie to opony nie lubią być szarpane po wybojach, a także nie działający już tak dobrze amortyzator. Miejscami była znośna nawierzchnia , tak więc można było puścić się w dół.
Krótki filmik z wypadu:
Tychy moje ulubione ! tuż obok Mikołowa i Wyr :)
OdpowiedzUsuń