W niedzielę grill, którego tak bardzo mi się chciało :) mieszkając w bloku niestety nie mam tej opcji by wyjść przed blok i postawić sobie taki bajer. Oczywiście jakieś piwko do grilla też poszło no i po trochę moja poranna jazda rowerem stawała pod znakiem zapytania ;D A do pracy miałem na zmianę popołudniową. Na szczęście bez większych problemów wstałem, jeszcze musiałem podokręcać parę rzeczy przy rowerze i około godziny 9.00 wyruszyłem w dobrze mi znaną trasę w stronę Zawoi. Jest to najdłuższa wieś w Polsce, znajdująca się u podnóża Babiej Góry (1725 m. n. p. m.) najwyższego szczytu Beskidów. Czas niestety miałem ograniczony, zrobiłem tylko tyle na ile się dało. Ale 28 km w takim terenie to co innego niż jeździć u siebie po tych łagodnych wzniesieniach :)
Mapka z trasy:
7,5 km ciągłego podjazdu to jest to! I wreszcie można sprawdzić jak zachowuje się rower. Pierwszy raz od długiego czasu byłem zmuszony wrzucić na najniższą tarczę z przodu :D Momentami prędkość jazdy była porównywalna do prędkości marszu...Ale jednak nie można dawać za wygraną, choćby wolno, ale trzeba piąć się w górę. A wracając, pierwszy raz w tym sezonie przekroczyłem 60 km/h w czasie zjazdu.
I kilka fotek:
Widok na Babią Górę
Rzeka Skawa
Rynek w Makowie Podhalańskim
Wraz z Łukaszem kilka dni temu dokonaliśmy lekkich zmian dotyczących naszej wyprawy rowerowej w czasie wakacji :) Już za niedługo więcej szczegółów.
Karol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz